Czuję się okropnie, bo kicham, kaszlę, boli mnie głowa z powodu zatok i na nic za bardzo nie mam ochoty. Zauważyliście to z pewnością, bo ostatnio prawie Was nie odwiedzam. Jest z tego powodu przykro, ale proszę o wyrozumiałość. Dziwicie się z pewnością, czemu więc piszę posta. Już tłumaczę :). Zawsze mówię, że jesień to nie moja pora roku, że jej nie lubię. Zdania nie zmieniam, co nie oznacza, że nie podziwiam jej chwilowych uroków i kolorów. To jednak wkrótce minie, więc postanowiłam mimo złego samopoczucia pokazać ją teraz, gdy jeszcze taka jest.
Byliśmy dwukrotnie w lesie i liczyliśmy na zbiór grzybów. Niestety nie było ich wcale (oprócz muchomorów), był tylko miły spacer.
Pierwszy wyjazd był z młodszą wnuczką i Pepą, chociaż na niebie były szare chmury.
Gdzieś tam rosły jedyne grzyby na naszej drodze po lesie,
a wnuczka zainteresowała się kulkami ( galasy ) na liściu dębu
i zauważyła kwiatuszka.
Zbierała też liście i miała kolorowy bukiecik :).
Następny nasz wyjazd był już przy ładniejszej pogodzie i nawet słoneczko się pokazywało w lesie.
Byliśmy dwukrotnie w lesie i liczyliśmy na zbiór grzybów. Niestety nie było ich wcale (oprócz muchomorów), był tylko miły spacer.
Pierwszy wyjazd był z młodszą wnuczką i Pepą, chociaż na niebie były szare chmury.
Gdzieś tam rosły jedyne grzyby na naszej drodze po lesie,
a wnuczka zainteresowała się kulkami ( galasy ) na liściu dębu
i zauważyła kwiatuszka.
Zbierała też liście i miała kolorowy bukiecik :).
Następny nasz wyjazd był już przy ładniejszej pogodzie i nawet słoneczko się pokazywało w lesie.
Były też jeżyny, które z pewnością nie zdążą już dojrzeć.
Przy lesie
był staw,
a w nim przeglądał się las.
Oby jak najdłużej taka była i jak najpóźniej przyszła ta szara smutna jesień. :)))